Lato pachnie. W całej swej nieobliczalności, zrywających się burzach, czarnym niebie na zmianę z oślepiającym słońcem - pachnie, jak marzenie o raju. Uderza słodkość róż, świeżość traw, delikatność deszczu i strumieni i coś nieuchwytnego, co miesza się w specyficzny aromat wakacji, nagrzanych dróg, leniwych popołudni.
Moim dwu-kolcem zjeździłam okolicę Miejsca Mojego Stałego Zamieszkania. Tyle lat, a ja się jakoś nie mogę przekonać. Widziałam radośćprostego życia w skomplikowanej nędzy. Moja omalże-niemalże-wieś jest najdziwniejszą planetą, jaką udało mi się odwiedzić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz