30.6.09

Femme fatale

Wszystko zaczęło się w czasie mojego "życia płodowego" (urocza nazwa). Pragnąc zapewne ulżyć w cierpieniu mojej Rodzicielce, tak długo się wierciłam w jej wnętrzu, aż wywierciłam sobie wadę zgryzu. Tym samym skazałam moją Rodzicielkę na wieloletnie podróże ze mną po dentystach/ortopedach/laryngologach, a siebie - na problemy w mojej Wyjątkowej Szkole Średniej, a później - niemożność zdania na wymarzony kierunek studiów.

Mając lat trzy lub cztery, w czasie wakacji spędzanych na wsi, huśtałam się na krześle. Rodzeństwo też się huśtało, więc nie mogłam byś gorsza. Nie pomagały ostrzeżenia Rodzicielki, ni gromiący wzrok Rodziciela - huśtałam sie z lubością i rozmachem. Huśnęłam się o jeden raz za dużo, wpadając z impetem w oszkloną szafkę za mną. Rozbiłam szafkę, wazon, który w niej był i złamałam krzesło, o pociętej głowie nie wspominając. Szczerze mówiąc, tę historię znam tylko z opowieści, bo pamiętam jedynie huśtanie się a potem zmiany opatrunków.

Mniej więcej w tym samym wieku, jakoś w zimie, z Rodzeństwem odchorowywaliśmy zbiorwą anginę, nudząc się niemiłosiernie w naszym Miejskim Mieszkaniu. Dobrotliwa nasza Opiekunka przygotowywała nam lekki acz sycący posiłek, kiedy to ja - najlepsza i najwsapnialsza, jak wiadomo - udowadniałam Rodzeństwu, że potrafię się kręcić tak szybko, jak Diabeł Tassmański. Zakręciłam sie za szybko, straciłam równowagę i tajemniczym sposobem wbiłam sobie pod paznokieć kciuka potężny kawałek poliestru z drewnem z naszego kanciastego stołu. Na wszelki wypadek nie przyznałam się Opiekunce i dopiero wieczorem zajęli się mną Niefajni Panowie W Białych Kitlach, którzy na długie dni pozbawili mnie świadomości (środki przeciwbólowe i przeciwkazaźne), a na długie miesiące - dłoni a potem kciuka.

Kilka lat później, w pierwszy lub drugi dzień wakacji, zbiegałam po pochyłej łące z moim świeżo narodzonym Kuzynem na rękach. W wyniku tego zbiegania niefortunnie skręciłam kostkę unieruchamiając się w łóżku (w porywach do leżaka przed domem) na całe dwa miesiące. Było to w tym samym domu, w którym wcześniej rozwaliłam głowę i szafkę. Kuzynowi nic się nie stało.

W niecałe dwa lata później, w Mojej Wyjątkowej Szkole Średniej, z otwartymi ramionami witałam na schodach moją dawno niewidzianą przyjaciółkę. Skręciłam wtedy drugą kostkę, łamiąc sobie w niej coś przy okazji i coś naciągając. Było to na dwa tygodnie przed występem, na którym miałam tańczyć. Wystąpiłam, dzięki czemu do dziś chadzam ze stabilizatorem.

Kiedy zdawałam na prawo jazdy modliłam się gorliwie, aby nikt nie stał na mojej drodze, a raczej na drodze samochodu, którym prowadziłam. Żaden cywil nie ucierpiał, ale prawie rozjechałam egzaminatora na placu manewrowym. Teraz po mieście jeżdżę całkiem nieźle (raczej nikogo nie przejechałam). Podkreślam, że "po mieście", bo wyjeżdżając z garażu rozwaliłam przednie światło.

Moja Pierwsza Młodzieńcza Miłość olała mnie żeniąc się z Pewną Blondyną. Osobiście ich sobie przedstawiłam.
Wracając ze wspaniałego koncertu, zostawiłam bardzo drogiego iPoda w pociągu - oczywiście ślad po nim zaginął.

Kiedy pada deszcz a ja stoję na pasach lub idę po chodniku, zawsze przechodzę koło największej kałuży, przez którą właśnie przejeżdża najbardziej rozpędzony i najcięższy samochód. Jeżeli cała ulica jest świeżo wyremontowana - zawsze wchodzę w jedną jedyną dziurę, zazwyczaj pełną wody. Kiedy mam deadline tekstu do oddania - wysiada prąd, albo internet, albo jedno i drugie. Kiedy chcę komuś zrobić dowcip - wpędzam go w gips.

A kiedy wybieram się na rower i biorę ze sobą więcej wody - ta woda wylewa się na niedawno zakupiony telefon. Niektórzy wrzucają telefon do piwa, żeby sobie popływał, albo telefony są piwem zalewane, bo na imprezach różnie bywa (zazwyczaj, to ja to piwo na telefony wylewam). Mój telefon został lekko zroszony wodą mineralną i już nie działa.

Jeżeli śledzicie serial "Gotowe na Wszystko", zapraszam do mnie - poznacie osobę, która byłas inspiracją do postaci Susan Mayer.
Pisząc tego posta jadłam kanapkę z dżemem, kanapka wypadła mi dżemem w dół. Oczywiście.

2 komentarze:

  1. za to jak później napiszesz autobiografię, będzie materiałem na świetną komedię;)

    OdpowiedzUsuń
  2. that's the plan baby, that's the BIG plan ;) ale jak będę ją pisać to zapewne komputer mi wybuchnie, czy coś.

    OdpowiedzUsuń